Archiwum 24 stycznia 2004


sty 24 2004 Wojciech Książek
Komentarze: 0

 

Wizyta

 

Więc może kiedyś ona przyjdzie raz jeszcze,

Siądziecie na krzesłach,

Chyba raczej z boku,

Trzeba zwracać uwagę na szczegóły,

I na oczy,

Żeby nie musiały patrzeć wprost na siebie.

 

Więc tak siedząc z nogą na nodze,

Z brodą opartą na poduszce dłoni,

Z uśmiechem, bo tak trzeba, na swym miłym licu,

Najlepiej patrzeć w okno,

I coś mówić,

Wszak kulturalni ludzie są mowni,

Zazwyczaj.

 

Więc tak siedząc i patrząc,

I mówiąc,

Może o pogodzie,

To taki pewny i bezpieczny temat.

 

Więc tak siedząc, i patrząc, i mówiąc,

I może jeszcze popijając herbatę lub kawę,

Z cukrem lub bez -

To już nie ma tak wielkiego znaczenia,

Poczujesz tę straszną drętwość serca,

To mrowienie w krzyżach,

Ten paraliż,

I będziesz musiał wstać,

I kto wie,

Kto to wie,

Może wtedy wybiegniesz, wylecisz,

A może tylko wyjdziesz z siebie.

 

Wiec tak,

Więc tak to jest,

Wiec tak to się w życiu może ułożyć i zdarzyć.

I tylko życia żal,

I rosnącej przerwy między wami,

I owego "więc" na początku zdania.

 

Zapis pięknego snu

 

 

 

1.

Było lato,

Spacerowaliście nad jeziorem,

W nadmorskim lasku,

Siadaliście na molo,

Leżeliście na plaży,

Oglądaliście zachód słońca,

Jakie to prozaiczne i jedyne zarazem.

 

 

2.

Chciałeś  dać jej kilka chwil wytchnienia,

Miałeś być ową przerwą, szczeliną,

Cichym szeptem:

Nie spiesz się,

Popatrz inaczej,

Powoli,

Poczekaj.

Tak chciałeś.

 

 

3.

Dzisiaj była w zwiewnej sukience,

Jest w niej jakiś wdzięk,

Maskowana powiewem ironii wrażliwość,

Jest niewinność w głosie, oczach,

Jest aura zaczarowania,

Jest też duża różnica wieku i doświadczenia.

 

 

4.

Mówiłeś jej wiersze,

Mówiłeś o lustrach, Camusie i  Borowskim,

Mówiłeś o wyspie-wolności,

O swojej szklanej kuli,

Że lubisz ją ponad wszystko,

Że lubisz prawdę bez niedomówień,

I kulturę z pamięcią dobrego i złego,

Z Oświęcimiem i strzałami do niewinnego papieża.

 

 

5.

Robiłeś jej zdjęcia,

Chciałeś uchwycić  twarz,

Mieć choćby dagerotyp,

Gdy tak uciekają wspomnienia,

Zacierają się obrazy, twarze,

Chciałeś ocalenia.

Czy było już w tym przeczucie końca?

 

 

6.

Spotkałeś się z wielką akceptacją.

Pomimo wad i tak jesteś wspaniały -

Usłyszałeś.

I jeszcze -

Przy tobie chodzę pięć centymetrów nad ziemią,

Zawsze mogę pierwsza mówić ci słowo „przepraszam”.

Takich chwil nie przeżywa się codziennie,

Czyż nie dla nich głównie warto żyć?

 

 

7.

Spotkaliście się raz bez umówienia,

W tym samym miejscu,

O podobnej porze,

Z przedziwną pewnością,

Że na pewno tak.

 

 

8.

Dostałeś klepsydrę,

Zatrzymują się w niej drobiny piasku.

To Goethe wydłuża naszą chwilę -

Mówiła przekonana -

Jeżeli jej nie potrząśniemy,

Dotrwa wieczności.

Kto więc pierwszy wykona ten ruch?

A jeżeli nie wy,

Jak zatrzymać tektonię świata całego?

 

 

9.

Żyjesz w kokonie z nitek, jakie wysnuwa M.,

W takim stanie zaczarowania,

Czujesz znowu poetyckość świata,

Z nerwami na wierzchu ,

Z cudownym odczuwaniem poranka i wieczoru,

Z innym spojrzeniem na innych,

Czujesz, że to wbrew logice,

Że jest w tym  zmienny kaprys losu,

Ten delikatny kokon w każdej chwili może być przerwany,

Przez to dużo intensywniej odbierasz,

Ale jest też większe napięcie i  zmęczenie.

 

 

10.

Nowa znajomość to lustro,

Widzisz w niej swoją otwartą biografię,

Czujesz się wytrącony z utartych kolein,

Zawieszony między sobą a sobą.

Tak przez kogoś idziemy do nowego siebie.

 

 

11.

Pytasz się swego nieba w bezsennych godzinach -

Czyimi jesteśmy wysłannikami ?

Kto nami powoduje?

Jaki znak mieliśmy sobie przekazać?

Odpowiedzi nie ma,

Póki co.

 

 

12.

Dlaczego nie potrafisz się cieszyć?

Pytała  bez odpowiedzi.

Było to akurat na plaży,

Pod pełnym gwiazd niebem.

 

 

13.

Szklana kula,

Oddziela cię od świata,

Od wysłanników  moralności  gminnej,

Czasami tak błogosławionej,

Czasami...

Być może są  jednak mądrzejsi,

Doświadczeniem wieków,

Ze świadomością złego u kresu.

 

 

14.

Nie potrafisz już tego ogarnąć,

Przyznaj się, 

Zaczynasz się bać, 

Że ten pożar może cię spalić.

Ją być może też.

 

 

15.

Nie dasz rady,

Przecież już nie raz próbowałeś,

Ty  ze swoim ogonem doświadczeń,

I poczuciem odpowiedzialności za kogoś.

Spójrz bez złudzeń,

Do końca,

Nie napinaj się tak,

Tak niewiele masz do zaproponowania,

Twój weksel przyszłości jest bez pokrycia,

Co zbudujesz na lękach i wzdychaniu?

 

 

16.

Wróciła bezsenność,

Budzisz się nocą,

Nasłuchujesz,

Pytasz ciemności -

Czy to możliwe?

Przywołujesz na pomoc mistrza Goethego,

W końcu to taki znawca tematu.

Panie radco dworu -

Pytasz -

Jak zachować niewinność intencji?

Co z moją Małgorzatą?

Kiedy skończy się ta chwila?

I czy tak musi być?

Tak trudno, panie Goethe, powiedzieć „koniec”,

Nie?

 

 

17.

Próbowałeś dotykać niemożliwego,

To spotkanie następuje za późno,

Albo za wcześnie.

Za późno... za wcześnie...

Na ile człowiek jest wybierany?

Na ile wybiera sam?

Wieczne igraszki losu,

Tajemnica niewiadomej,

Stygmat grzechu,

Uroda i udręki poszukiwań.

 

 

18.

Widzę to w tobie, mój przyjacielu,

I żałuję bardziej niż kiedykolwiek,

Nie mogę ci jednak pomóc,

Musisz  powiedzieć słowo "koniec",

Sam.

 

Wiedz, że jestem obok,

Wiedz, że ból, żal i tęsknota przeminą,

Jak ten deszcz, co pada za oknem,

Jak te chmury, co płaczą nad wami,

I z wami.

 

I proszę go nie poganiać,

Nie budzić,

To tylko sen, do jasnej cholery.

odwiedź Fakty Mlodych http://www.faktymlodych.republika.pl

Lęborskie Fakty http://www.leborskiefakty.republika.pl

monika_lebork : :